– Iwona Rotter Midelkamp: Panie Prezesie, dziękuję za spotkanie. Tym bardziej, że Jest Pan rozchwytywany przez dziennikarzy, mnóstwo wywiadów z Panem w prasie i TV. A czy jest jakieś pytanie, jakiego nikt Panu nie zadał jeszcze?
– Jan Kidaj: Nie wiem, trudno powiedzieć. Trudno zdefiniować obszar, jaki byłby nieodkryty jeszcze.
– IRM: Dużo się dzieje, prawda?
– JK: Tak, dużo się dzieje… na szczęście dzieje się pozytywnie i to mnie cieszy.
– IRM: Jak zawsze! Pan jest człowiekiem pełnym optymizmu i dobrych myśli…
– JK: Optymizmu, to muszę Pani powiedzieć, że tak. Przyznaję. Bo jak czasami słyszę, „nie, nie da się”, to mam taką odpowiedź, że jak ktoś potrafił to zrobić gdzieś na końcu świata, nie ma takiej opcji, żebyśmy my tego nie zrobili. Jeśli coś jest wykonalne, można się zastanowić, czy ma to sens, czy jest nam to potrzebne, ale jeśli rozmawiamy o rzeczy, która jest w naszym zainteresowaniu i ktoś to już zrobił, to nie ma siły, żebyśmy nie mogli tego zrobić u siebie. I dzięki temu wiele rzeczy udaje się, czego, doświadczyliśmy prawie miesiąc temu promując i pokazując światu, nie tylko Polsce, pierwsze, pilotażowe jeszcze, zastosowanie nośnika perowskitowego do generowania energii fotowoltaicznej z wykorzystaniem sunbreakerów, czyli łamaczy światła. Mój pomysł. I moje słowa „zróbmy to”. I nagle okazało się, że możemy to wykonać. Pomysł uwieńczony sukcesem. Ale mamy w zanadrzu następny cel, tak po cichu mogę zdradzić…
– IRM: Po cichu, to znaczy mówić o nim nie można i pisać także nie?
– JK: Nie, na razie nie. Musimy to dobrze przeanalizować. Koledzy już dostali taką wizję, myślę, że po przeanalizowaniu, uda się przedstawić nowy projekt w czasie miesiąca.
– IRM: Jednak zapytam: czy to będzie także rozwiązanie wykorzystujące fotowoltaikę?
– JK: Tak, konsekwentnie chcielibyśmy przedstawić takie rozwiązanie. Odkrywamy nową powierzchnię do generowania energii fotowoltaicznej, bez potrzeby używania dachów. To założenie jest bardzo istotne i praktyczne. Ma kilka najważniejszych zalet, a mianowicie nie wszystkie dachy są przystosowane do prawidłowo działającej farmy fotowoltaicznej. A w naszej strefie klimatycznej mamy też problem prawny, ponieważ przepisy stanowią, że w przypadku zalegania śniegu, musimy ten śnieg usuwać. Jeśli mamy ogniwa fotowoltaiczne, to wiatr śniegu nie usunie. Na dachu płaskim, bo zaznaczam, że mówimy o dachu płaskim, mamy problem. Tego typu rzeczy, jakimi są instalacje fotowoltaiczne na dużych powierzchniach dachów są świetnym rozwiązaniem inwestycyjnym, ale stanowią niemały kłopot w czasie opadów śniegu związany z jego usuwaniem. Tak jest np. w przypadku naszego budynku, który ma wymiary 250x250m². I to jest sprawa, jaka dyskwalifikuje tego typu powierzchnie. A my... chcemy przenieść ogniwa na ściany, które można dociążać bez problemu.
– IRM: Nie przestaje mnie Pan zadziwiać Panie Prezesie. A już jakiś czas temu powiedział mi Pan, że wybiera się Pan na emerytalny wypoczynek….
– JK: Zostały mi do tego momentu 4 miesiące.
– IRM: Czyli, rozumiem, to wszystko wydarzy się w ciągu najbliższych 4. miesięcy? A potem wędkowanie?
– JK: Chciałbym, ale nie zawsze takie marzenia się realizują.
– IRM: Niespokojny duch w Panu drzemie, w dobrym znaczeniu tego określenia.
– JK: Póki można… i zdrowie pozwala.
– IRM: A właśnie, jak przeszliście pandemię covid19? Przy tak dużej liczbie pracowników był to problem większy czy mniejszy z powodu możliwości zastępstwa na stanowisku pracy?
– JK: Nie, problem nie był duży, na szczęście. Niestety, żyjemy w takim regionie, gdzie wyszczepialność jest dramatycznie niska. Mieliśmy ostatnio 5 osób zarażonych wirusem, ale sytuacja się uspokoiła. Okazało się, że dwie osoby miały pozytywny wynik testu na covid19, ale były po szczepieniu więc przeszły to jakby z marszu. Na razie jest spokój.
– IRM: Dużo się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania, jeżeli chodzi o zdobywanie przez Aliplast różnego rodzaju certyfikatów, w lipcu: C2C, ISO 50001. Czyli wakacji nie było?
– JK: Nie, nie było. C2C jest certyfikatem prestiżowym. Podnosi rangę przedsiębiorstwa. Już zaczynamy odczuwać pierwsze zapotrzebowanie rynkowe. To, że mamy silver, jest znaczącym wyróżnieniem dla Firmy. Staramy się płynąć z nurtem, nigdy przeciw. Poza zdobywaniem kolejnych certyfikatów, realizujemy także bardzo duży projekt inwestycyjny w tym roku. Dwa dni temu mieliśmy spotkanie z naszymi handlowcami zagranicznymi i okazało się, że już żadna sala nie mogła nas pomieścić. Zrobiłem na nim krótkie podsumowanie, z którego wynika, że ten rok kończymy inwestycjami rzędu 90 milionów złotych. Ale jeszcze nie wie Pani, że dwa miesiące temu wykupiliśmy sąsiadujące działki, więc powiększyliśmy się o kolejne 10.000 metrów² terenu i istniejącą tam halę. Będziemy go integrować z naszym obszarem.
– IRM: A co tam będzie?
– JK: Będą w przeważającej mierze magazyny dla Aliplast Ekstrusion. Dużo rzeczy się dzieje. Teraz przygotowujemy się aby te, blisko, dwa lata spędzone na dewelopingu nowych produktów zaowocowały śmiałym ich wejściem na rynek w przyszłym roku. Mam na myśli np. nasze „żywe” pergole. „Żywe”, bo są gotowe do użytku, do zamontowania. Mam nadzieję, że nam się to uda. Teraz, w dobie po-pandemicznej jest to ciekawe rozwiązanie, bo ludzie potrzebują więcej prywatności, intymności, a poza tym pergole są ładne i funkcjonalne. Powoli wkraczamy na ten rynek.
– IRM: Jak byłam u Pana ostatnim razem, to wspominał Pan o zakupie nowego terenu, ale z drugiej strony budynków. Czy to już się wydarzyło i co tam się znajduje, bo wtedy nie chciał Pan na ten temat nic jeszcze powiedzieć?
– JK: Tak, koncepcja jest, pracujemy nad tym obiektem, niemniej jednak najpierw formalności administracyjne, jakie musimy pokonać, typu przekwalifikowanie terenu z funkcji usługowej, takiej dziwnej, trochę archaicznej w Polsce. Te procesy są długotrwałe. Spodziewamy się decyzji w przyszłym roku. Mamy pomysł, ale jeszcze nie możemy przystąpić do jego realizacji. Zależy nam na zintegrowaniu tego terenu, gdyż później nasz tzw. obligatoryjny współczynnik zieleni 15% chcielibyśmy wprowadzić w miejscu, jakie będzie dla nas wygodne. Najcenniejszy teren wykorzystać na inwestycje.
– IRM: Panie Prezesie, z pewnością znane jest Panu powiedzenie: do trzech razy sztuka?
– JK: Znam…
– IRM: No i w końcu się udało, za trzecim razem, powołać do życia nasze aluminiowe Stowarzyszenie. Dwa razy próbowaliśmy i nic z tego nie wyszło, a teraz jest Stowarzyszenie! Od kiedy działa Stowarzyszenie Polskie Aluminium i czy jest już zarejestrowane?
– JK: Stowarzyszenie jest zarejestrowane, 3 dni temu odbyło się pierwsze posiedzenie Zarządu, Przewodniczącym Rady Stowarzyszenia został nasz współpracownik Grzegorz Wojciechowski, szef Aliplast Extrusion. W tym przypadku chodzi nam o rzeczywistych producentów aluminium, czyli ekstruderów. Chcemy bronić interesów tej branży, a zainspirowani byliśmy tym, że w 2019 roku Unia rozpoczęła pierwsze, takie powiedziałbym protekcjonistyczne, ale ogromne działania przeciwko chińskim producentom, czyli temu, że Chińczycy dostali w 2018 roku 58 miliardów dolarów wspomagania ich branży. W reakcji Stany Zjednoczone i Europa nałożyły dość wysokie cła na aluminium. Przyszedł teraz okres po-pandemiczny czy pandemiczny jeszcze i to spowodowało duże perturbacje i doprowadziło do dużego skoku cen aluminium. Ale czy jest to prawdziwy efekt, to trudno przesądzić.
– IRM: Trudno, bo czas jest nienormalny. Niemożliwym jest analizowanie cen rok do roku, bo warunki, w jakich przyszło nam funkcjonować są nieprzewidywalne. Czy wspomniany wzrost cen wpływa na producentów aluminium w tej chwili? I jeżeli tak, to jakie ma znaczenie?
– JK: Ma znaczenie, ale tak naprawdę zachowanie rynku jest takie, że każdy płacze i ...kupuje. Bo nie ma wyjścia.
– IRM: Nigdy chyba nie zdarzyło się, że jakaś cena była zaporowa i nie do zaakceptowania.
– JK: Kilka czynników na to się składa, a dwa najważniejsze to podaż i popyt. No i podaż, niestety, nie nadąża za popytem, który wzrósł, a do tego bariera celna, jaka spowodowała zastopowanie kilkuset tysięcy ton produktów dumpingowych z Chin.
– IRM: I stąd pomysł Stowarzyszenia?
– JK: Inicjatorzy Stowarzyszenia byli ciałem opiniującym dla Ministerstwa Rozwoju. Dzięki temu dotarliśmy do departamentu pracującego nad opiniowaniem propozycji Komisji Europejskiej, które były wprowadzone czasowo. W kwietniu zadecydowała o 5. latach. Fakt, że zostaliśmy skomunikowani ze sobą spowodował, że padła idea powołania takiego Stowarzyszenia. I, jako jeszcze nieformalna grupa, uczestniczyliśmy w kilku konferencjach z ministerstwem prezentując nasze stanowisko i wyjaśniając pracownikom departamentu w Ministerstwie Rozwoju jaka jest nasza opinia. Oni dostali kontr-opinię od dość dużego lobbysty, który oparł się na chińskim produkcie, ze względu na to, że Chińczycy, którzy zgromadzili przeważającą część wytopów w swoich rękach, po prostu nie dali nikomu surowca, tylko wyrób gotowy w cenie surowca. No i okazało się, że argument tej firmy, że chcemy nałożyć cło na chińskie aluminium, a oni nie mogą w Europie kupić tego, co chcą został odparty. I jeżeli nałożone cło spowoduje zaporę dla chińskich produktów, to nasz przemysł się odrodzi i przy okazji przyniesie nowe miejsca pracy.
– IRM: W tej chwili zatrudniacie Państwo prawie 900 osób. Jesteście dużym pracodawcą w Lublinie.
– JK: Tak, jesteśmy dużym, ale nie mamy z tego tytułu żadnych gratyfikacji, ani splendoru.
– IRM: No bo, jak ktoś jest silny, to po co mu pomagać?
– JK: Nie chodzi o pomaganie. Niestety, w porównaniu z krajami zachodnimi, w Polsce nie ma szacunku dla pracodawcy. Kompletnie. Wręcz przeciwnie, jestem tyran, krwiopijca, wredny biznesmen, a często i złodziej jeszcze. Przykre to, ale niestety, takie są fakty.
– IRM: Mam nadzieję, że to nie wpłynie na wysoki poziom optymizmu u Pana i że takie myślenie przejdzie niedługo do lamusa. A szacunek do pracy powróci. q